Filmowa biografia słynnej Margaret Thatcher była przeze mnie bardzo oczekiwana z dwóch powodów: pierwszym była sama osoba "Żelaznej Damy", która przez lata rządziła Zjednoczonym Królestwem, drugi natomiast to moja uwielbiana Meryl Streep. Po okołu dwumiesięcznym opóźnieniu w stosunku do premiery światowej, co jak na nasz kraj jest wynikiem i tak bardzo dobrym, wreszcie produkcja trafiła do naszych rodzimych kin.

Wbrew pozorom reżyserka Phyllida Lloyd, która ma na swoim koncie znane "Mamma Mia!" (również ze Streep w roli głównej), nie skupia się konkretnie na samej pracy byłej premier. Aby udać się na seans powinno znać się chociaż odrobinę brytyjskiej historii tamtych czasów, co jednak nie powinno być u większości dość dużym problemem. Obraz przede wszystkim koncentruje się na samej postaci Thatcher, która przez pierwsze minuty zostaje nam ukazana jako zagubiona, starsza kobieta cierpiąca na zaniki pamięci.


Widok ten towarzyszy nam praktycznie do samej końcówki filmu, który przeplatany jest wspomnieniami zaczynającymi się od samego początku kariery pani premier, kończąc na końcu jej politycznej kariery. Margaret została przedstawiona jako bezkompromisowa kobieta próbująca odnaleźć się w trudnym, męskim świecie polityki.

Meryl Streep swoje zadanie wykonała wręcz rewelacyjnie. Jej rola po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest to aktorka naprawdę wybitna. Sam film jest jednak pozycją dość przeciętną, odrobinę chaotyczną a niektórych może nawet przynudzać.

2 Komentarzy

  1. Otto napisał
    http://lepsze-meskie-zycie.blogspot.com/2012/02/meryl-streep-jako-zelazna-dama.html?showComment=1329833358298#c6696990118122569032'> 21 lutego 2012 15:09

    Film faktycznie nie jest niczym specjalnym.

     

  2. oer napisał
    http://lepsze-meskie-zycie.blogspot.com/2012/02/meryl-streep-jako-zelazna-dama.html?showComment=1329867878318#c7438581585976402397'> 22 lutego 2012 00:44

    Ale za to Meryl jest naprawdę fantasrtyczna !